niedziela, 1 grudnia 2013

Sezon polowań, czas zacząć!

 Ocknąłem się gwałtownie, w jednej chwili przechodząc od snu do pełnej świadomości. Głowa napierdalała równo w tonacji techno: "umc", "umc". Piłeś, chlałeś, brałeś czy zeżarłeś coś, czego nie powinieneś?
 Wciągnąłem nosem woń kurzu i piwnicznej stęchlizny, po czym kichnąłem jak z armaty, przyprawiając jeszcze głową o coś drewnianego.
- Co jest kur..?- Zdziwiłem się i zacząłem macać otoczenie. Leżałem w czymś miękkim, jednak cholernie niewygodnym. Wokół panował dziwny półmrok.
- Leże w trumnie?!- Mineła dłuższa chwila, nim pojąłem w jakim miejscu się znajduje. Z wrażenia próbowałem usiąść, ale tylko z rozmachem, ponownie przypieprzyłem głową o wieko. Mimo miękkiego materiału, który wyściela to pudełko, zadudniło niczym pusta beczka, a ja w chwili ujrzałem wszystkie gwiazdy na fladze Unii. Złapałem się za łeb, dłuższą chwilę masując obolałe czoło. Lucjusz ty zafajdany idioto, pomyśl coś ty robił, że aż tu wylądowałeś? Szedłeś przez park na umówione spotkanie ze znajomymi...
- Wy pieprzeni idioci!- Warknąłem, waląc kolanem o wieko. Tak, pewnie ci idioci wepcheli mnie do tego kufra, zamknęli, a teraz pewnie mają ubaw po pachy! Pewnie jesteśmy u Mariusza. Jego ojciec czymał w domu trumnę. Tak na ciemną godzinę.- Chłopaki to wcale nie jest śmieszne!- Uderzyłem raz jeszcze, załomotałem pięścią. Nic z tego. Idioci z pewnością na dodatek wszystko nagrywają!- Rwaaa... mać!- Z furią naparłem na wieko. Drewno trzasneło i wieko nareszcie odpadło.
- No idioci! Przyznawać się kto wpadł na ten jakże "inteligentny" żart...?- Z wrażenia moja szczęka przywitała się z podłogą. Nie znajdowałem się w piwnicy Mariusza, a w niewielkiej krypcie. Pod ścianą na ceglanych podestach stały trzy trumny.
 Teraz przeraziłem się nie na żarty. To raczej nie był mierny kawał tych idiotów, a jeśli tak to był to najgenialniejszy dowcip, jaki w życiu widziałem. Tylko z jakiego tytułu on stał się ofiarą?
- Zaciukam ich.- Warknąłem, spinając się po schodach, pomogłem sobie nogą w otworzeniu żeliwnych drzwiczek. Przeszkoda uchyliła się z spiskiem zardzewiałych zawiasów, wpuszczając do środka świeże powietrze.
 Odetchnołem głęboko kilka razy i rozejrzałem się. Alejka, stare grobowce, drzewa głubiące pozostałości złotych liści. Cmentarz. Zatem... Odwróciłem się gwałtownie. Nad wejściem widniał, wykuty napis "Grób Rodziny Wrona". Cholera jasna, pochowali mnie z dziadkami!
 Ależ idiotyczna sytuacja! Będzie pośmielisko! Będzie wstyd!- Jęknąłem męczensko, orając ręką po twarzy. Coś czarnego migneło przed nosem.- No cholera!- Miałem na sobie garnitur, białą koszulę, a na nogach w słońcu błyszczały czarne lakierki. No ja pierdziu... Nawet wcineli mnie w garniak! Skąd oni wyczasneli te ciuchy, przecież ja w czymś takim nie chodzę! I najważniejsze, jak oni mnie w to ubrali, że nie zauważyłem! Tabletkę gwałtu wepchneli mi do gardła kiedy nie patrzyłem!?
- Błee!- Wzdrygnąłem się samowolnie na samą myśl co oni mogli jeszcze wykąbinować.
 Ruszyłem przed cmentarz, wychodząc wyjściem przez teren kościoła. Dotarłem na przystanek autobusowym. Dwie staruszki siedzące na ławeczce na mój widok wstały, przeżegnały się i umknęły.
- Agape.- parsknąłem. Wreście nadjechał autobus. Wepchnąłem się do środka, nieprzemując się tym, że nie mam biletu. Emanujem takim wkurwem stulecia, że gdyby jakiś kanar nadkoczył na mnie, to bym chyba mu łeb urwał.
 Mineły jakieś dziesięć minut, gdy autobus przywiózł mnie na moją ulicę. Paroma sprawnymi skokami, znalazłem się przez drzwiami. Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, a w głowie planowałem jaki opieprz im zafunduje, gdy zadzwonię do nich z domowego, bo telefon gdzieś mi Rumuny zaiumały.
 Starszy brat otworzył drzwi. Przez chwilę patrzył ze zdumieniem na mnie.
- Co tam brachu!- Ucieszyłem ryja, pakując się do przedpokoju.- Nie zgadniesz co mi się przytrafiło...
- W- wampir!- Ryknął, z piskiem uciekając w głąb pomieszczenia.
- Co się tu dzieje?!- Ojciec stanął w drzwiach, a jego twarz przybrała blady odcień.- Jezu Maria!- wrzasnął.- Krzyż! Dajcie mi krzyż!
- Przecież sprzedaliśmy!- Do przedpokoju wpadła matka, jednak na mój widok z spiskiem się wycofała.
- Co wam na łeb padło?!- Warknąłem, zdziwiony zaistniałą sytuacją.
- Czosnek!- A ojciec, nadal pozostaje przy swoim.
- Wczoraj zeżarłeś!- Z kuchni pisneła matka.
- Czy wyście pogłupirli na starość?- Ryknołem. Pewnie chłopaki przekupili ich by mnie powkręcali. Idioci.- Dobra, dobra. Było śmiesznie, ale się skończyło! Muszę do nich zadzwonich i opieprzyć za ten głupi żart!
- Pochowali cię trzy miechy temu!- Ryknął Damian, telepiąc się jak początkujący epileptyk.
- CO!?
 Do przedpokoju wpadł ojciec, mierząc do mnie z lufy.- Co wyy...?- Jęknołem słabo.
 I rzeczywiście wypalił. Kula przeleciała zaledwie parę metrów nad głową, wbijając się w ścianę, aż tynk poleciał.
 Widząc, że ojciec trzyma palec na spuście, spanikowałem i z krzykiem wyleciałem z domu.

~Lucjusz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz