Dlatego właśnie ja jestem tutaj po to, aby odpowiedzieć Ci na to jakże trudne i nurtujące pytanie... Niech więc nie zwiodą Cię białe włosy po pas i te
"Nikt do końca nie wie,
co kryje się po drugiej stronie..."
Na pierwszy rzut oka zwykła dziewczyna. Co więcej można powiedzieć? A no jednak można. Jej imię, dość osobliwe, brzmi Nisa. Nazwiska używa jedynie gdy jest to potrzebne, a brzmi ono Himitsu. Fajnie, prawda? Znasz już trochę tą jakże
"Nic nie słyszałam, nic nie widziałam, to nie moja wina..."
Przeżyła już siedemnaście
Osoba z niej zdziewko dziwaczna. Nie odzywa się za często i nie wdaje w dyskusje. Woli przesiedzieć i posłuchać, jak ktoś produkuje się przed tłumem. Zbyt tajemnicza, abyś mógł się od niej dowiedzieć czegokolwiek o jej przeszłości. Wspomnę jednak, że nie była kolorowa.
Po tamtych wydarzeniach uśmiech, który dość często pojawiał się na twarzy - znikł. Stała się osobą nieufną i skrytą w sobie. Nie oznacza to jednak, że cały czas zachowuje się jakby jej ktoś kij pod napięciem w dupę wsadził.
Lubi trolować, znęcać się psychicznie (rzadko fizycznie), robić psikusy, a potem się z tego podśmiewać pod nosem. Takie małe trololo <3
Oprócz tego, aby nie zwiodła Was jej mroczna natura, lubi pomagać. Mogło to zabrzmieć dziwnie i niedorzecznie, jednak jest to prawdą. Nie lubi patrzeć na cierpienie innych, nawet, jeśli jest o człowiek, którego tak nienawidzi. "Pierdol, pierdol, ja się zdrzemnę..."
O życiu też można by powiedzieć, skoro się już tak rozpisałam.
Tak naprawdę, Nisa nigdy nie była człowiekiem.
Ludzka postać jest jedynie powłoką, którą może przybierać.
Naprawdę w jej żyłach płynie wilcza krew.Urodziła się i wychowała w pewnej watasze, która zapuściła swoje korzenie daleko w górach skalistych.
Jej dzieciństwo można nazwać szczęśliwym. Nigdy nie przybierała ludzkiej postaci. Uczono ją, że nawet jeśli potrafią zmieniać postać na ludzką, ta rasa dwunogów na zawsze pozostanie przez nich znienawidzona.
To właśnie zapamiętała...
No i jeszcze jedno ważne wydarzenie, które miało miejsce, gdy Nisa była jeszcze szczeniakiem.
To właśnie tego dnia ludzie wtargnęli na tereny jej watahy i pozabijali jej członków. Oh! Jaki to dziwny traf, że ona właśnie przeżyła, nie? No tak, w końcu ktoś musi mieć to
| Nisa Himitsu |
|Urodzona w watasze wilków|
|Wilk od urodzenia|
Lat siedemnaście|
Czyli nie, kto inny jak wampir z Polskiej gołoty!
Chodzący ideał wyciągnięty z kolorowych tabloidów dla
nastolatek. Właśnie oto ja! Rzeczony narrator, Lucjusz Wrona się wita, jednak
nie kłania, bo mu coś nawala w krzyżu. Metr siedemdziesiąt z ogonkiem, flaków i
hemoglobiny, ładnie zapakowane w skórę osiemnastoletniego chłopaczyny.
Wiele osób da uciąć swoje brudne rączki o to, że coś tak
wybujałego i nienormalnego jak wróżki, elf, strzygi, smoki, wilkołaki(pomijając
twojego zapchlonego sąsiada- menela po godzinach) i baa… krwiopijcy zwani, jako
wampiry, nie istnieją, nie istnieli i nie będą istnieć.
I ty Drogi Obywatelu,
pewnie, twierdzisz, że to tylko dziecinę bajki, służące by nieletni srali w
gacie, po nocach? Czy myślisz, że moda na obijanie się krzyżem i chlapaniem
to-tu-to-tam wodą święconą i kupowanie z eksportu granulowanego czosnku przeminęła?
Ja też tak myślałem..
Do czasu, gdy Bóg
opuścił, a Szatan znalazł, a ktoś zakończył mojego żywota, pakując mi kulkę w
łeb. Marsz pogrzebowy zagrali, kondukt żałobny wyśmiał zmarłego, a ksiądz na
koniec splunął na trumnę.
W tym momencie, gdy przed oczami delikwenta miał pojawić się
kojolowy napis „Game Over” i święty Piotr miał zaprosić na herbatkę, albo w
ostateczności miało rozpocząć się nowe życie, jako mrówka. Jednak w moim przypadku
nic takiego się nie stało…
Obudziłem się na
lokalnym cmentarzu, w trumnie, trzy metry pod ziemią, wraz z zwłokami moich
dziadków.
Uroczo… Prawda?
Rodzina wyklęła, przeklęła, egzorcystę wezwali i pogonili
widłami, odstawili z kwitkiem o treści, że zdążyli mój pokój przerobić na
schowek na miotły, a biedny, niewinny Ja, zostałem zmuszony do ucieczki.
I tak oto na mojej mordzie wyrosły dwa wielkie kły, cera
przybrała kolor osoby skrajnie chorej na anemie, a na dodatek straciłem cień.
Buuu!
Następnym pacjentem szpitala
neuropsychiatrycznego ciągle potrzebującym transfuzji krwi jest Gabriel Canto. Pedofil
i nekrofil za dalekiego Morza Północnego, który z wyglądu przypomina nieco
Paris Hilton po odwyku lub Michaela Jacksona, mają jednak swój nos. Taki master
of dizaster, czyli zdrowo trzepnięta parodia Lorda Voldemorta.
Biedaczysko trafiło
na nasze swojskie zadupie kilkadziesiąt lat temu, by móc zapieprzać tu jako
wieczny robol. Sumienny obywatel, którego kochają podatnicy, a ZUS ostrzy
osikowy kołek, gdyż od ponad 97 lat zapieprza na ciemno to-tu-to-tam we
wszystkich możliwych specjalizacjach. Chwilowo uprawia bibliofilię i roztocza
zalęgłe w płucach, które przytegotał z biblioteki miejskiej, w której odnalazł
swój raj ( Połowę z tych książek, może podważyć i znieważyć za bluźnierstwo).
Matka Teresa i Caritas dla młodych niedoświadczonych wampirów, które dopiero co wystawiły nos ze swoich krypt. Jego show przebija nawet „Modę na sukces”. Podczas programu wykręci parę karków, kilka razy szaleńczo się zaśmieje, zatopi ząbki w paru szyjach i powie coś opętanym szeptem. Strasznie wyczerpująca praca. Jego stałymi widzami są Lucjusz i Nisa (trochę z przymusu).
W wolnych chwilach między piciem herbatki, a
pomaganiu Lu, tępi rozszerzający się wegetarianizm wśród wampirów i dziwną modę
na rzucanie w drugiego wampira piłkami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz