niedziela, 16 marca 2014

Chore żądze za pieniądze, czyli Szoł Mast Goł. Najlepiej już, teraz, zaraz..!

Too many pierdolony hours later…
 Nisa w całej swojej wilczej okazałości, dumnie z kopyta przemierzała przed siebie, od czasu do czasu szurając nosem po ziemi, a ja świńskim truchtem dreptałem za nią, cudem udając mi się jej nie zgubić w tym lesie. Ba..! Dżungli! Drzewa tu grube jak baobaby, wielkie jak sekwoje. Nie zdziwię się jak zaraz wyskoczy dwumetrowe bydle o ośmiu nóżkach i wesoło do nas pomacha.  Nic, tylko urządzić sobie seans egzorcyzmów! Zjeść dziewice, rozdziewiczyć kota czy zwołać zebranie grupy AA.
- Nie myśl tyle, bo się zmęczysz.- na dźwięk beznamiętnego głosu Nisy z wrażenia potknąłem się o własne buty i wyjebałem się na podściółkę leśną.- O ja pier…- westchnęła wymownie przykładając dłoń do twarzy. Stała już w swojej ludzkiej postaci, więc korzystając z daru mowy, atakowała moją biedną osobę.  - Czasami odnoszę wrażenie, że potkniesz się kiedyś i zabijesz o własnego trupa!- jebła wesołym rechotem małpy, patrząc na mnie z góry.
 Dzień dobry Piekło z tej strony…
-Jak to miło mieć wsparcie w kumplach… - stęknąłem ironicznie, chwiejnie dźwigając się na nogi.
- Na mnie zawsze możesz liczyć.- burknęła.- Mój jakże niezawodny węch, mówi mi, ze twoi elo kochankowie, czekają tuż za zakrętem.- ponagliła mnie ruchem dłoni i sprawnie powróciła do swojej wilczej postaci, chcąc dalej prowadzić tą defiladę, jednak nagle coś niezgrabnie poruszyło się w krzakach, przeklęło niecenzuralnie… i na ścieżkę, tuż przed nami, potykając się o własne nogi wyleciał jakiś rudy chłystek. Zmierzył nasze osoby podejrzliwym wzrokiem i złowrogo ryknął;
- Co tu się kurna wyrabia? Z wampirami się spoufalamy? Hee?- niepewnym wzrokiem, spojrzałem na brązowowłosą szukając w jej osobie jakiegoś wsparcia. Warknęła przeciągle, a na jej pysku wymalował się ohydny uśmieszek. Zmieniła się z powrotem w człowieka i szybkimi krokami zbliżyła się do mnie. Objęła mnie ramieniem, wbijać swoje pazury w moje ramię jakby chciała powiedzieć: „ Piśnij słówko, a sprawie, że przypomnisz sobie czasy spędzone na porodówce…”
- Rudzielcu… Gdzie ty widzisz tu wampira?- syknęła, uraczając dalej otoczeniem tym swoim „uroczym smilem”.- Ten o to drewniak, którego tu widzisz, to mój kumpel, a nie żaden paskudny przedstawiciel tej plugawej rasy!- machnęła artystycznie łapami, mocno akcentując wyraz „plugawej”. Gdyby nie fakt, że ma uścisk boa, to bym już się jakoś jej odgryzł. I nie byłoby to miłe.
- Zombiak? Cuchnie okropnie! Nie przyprowadzaj tego do lasu, bo cała zwierzynę wypłoszy!- zachrumkał bezczelnie zatykając swój nos. Myłem się, dopiero, co! Dobra, może nie dopiero, co, ale przecież w tydzień bez wody, nie spowoduje katastrowy biologicznej.
- To nadal ciepły. A cuchnie tak… Po drodze wpadł do szamba.-  przez część twarzową musiał mi przejść jakiś bolesny grymas, bo Nisa zachichota pod nosem.
- Współczuje.- chłopaczyna wzdrygnął się lekko.- Noo… ale jednak… Jestem Rudy! A ty?- oblicze rudzielca rozpromieniło się nagle szeroką podkówką i prędko wystawił w moją strone badyla, znaczy się rękę. Miałem już zamiar odpowiedzieć i odwzajemnić przyjacielski uścisk, jednak wszystko uniemożliwiła mi Nisa;
- To cudzoziemiec! Nie potrafi mówić po polsku!- z każdym słowem brązowowłosa, coraz mocniej zanurzała pazury w mojej skórze, chcąc mieć stu procentową pewność, że jej słowa dotrą do mnie jasno i przejrzyście.
- Buongiorno belleza!- palnąłem w jakimś zagranicznym bełkocie, nawet nie wiem, co.
- To, co tu robicie?
- Zwiedzamy.
- Las?
 Nisa warknęła cicho wymownie przykładając rekę do skroni.- Tak! Idiota ten to dziecko asfaltu i smogu! Kwiatka na oczy nie widziało!- dziewczynie puściły wszystkie zawory, zaworów bezpieczeństwa. Szarpnęła mnie gwałtownie, prowadząc jak najdalej z tego miejsca, pod nosem rzucała jakieś groźby i wulgarne wiązanki, że „Jej dzień zmarnowałem”. Rudy z wrażeniu pobladł i w popłochu uciekał przed jej glanami, gdy nagle całe zamieszanie zostało zakłócone przez głośne warknięcie. Wszyscy przystanęli jak na rozkaz, w popłochu szukając w krzakach źródła odgłosu, a ja stałem w błogosławionej ciszy, bojąc się nawet oddychać.
- Ho. Ho. Kogo my tu mamy?- nagle całe napięcie zawieszone nad twarzą Nisy, odeszło. Zmarszczyła brwi, złowrogo wpatrując się czarną sylwetkę wynurzającą się z mroku lasu. Mężczyzna średniego wzrostu, kilka centymetrów- tak na oko- mniejszy ode mnie, skrętnie otulony w szarą zmiętoloną bluzę. Czarne, długie i przetłuszczone kudły smętnie wystawały z kaptura i spływały po twarzy nieznajomego, wyostrzając tylko sińce pod oczami. Mimo ogólnego zmęczenia jego twarzy, oczy jasne, nieokreślonej barwy, błyszczały złowrogo, nadając właścicielowi tego pazura. I jeszcze ta postawa; wysoko uniesiony podbródek, wzrok wysoko ponad naszymi głowami, wyjaśniała, dlaczego Rudy wygląda jakby mu kij w dupe ktoś wsadził.
Pierwsze, co mi przyszło do głowy to, że czarnowłosy ten to jeden z wesołej i mocno pieprzniętej rodzinki Nisy. Wilkołaki, psia mać ich.
- Lyth! Dlaczego twoje ohydne jestestwo Alfy, zniżyło się do poziomu zwykłych kundli i zaszczyciło nas swoim zapchlonym tyłkiem? – z każdym słowem brązowowłosa coraz głośniej akcentowała jej „szacunek i miłość” do wilka.  
 Uśmiechnął się paskudnie i z nutką rozbawienia w głosie powiedział; - Stęskniłem się za tym twoim entuzjazmem, chęcią dominacji.- machnął artystycznie ręką.- I mimo wszystkiego się nie zmieniłaś. Nadal łamiesz nakazane normy. I tak oto spoufalasz się z tym plugawym ścierwem i na dodatek przyprowadziłaś go na nasz teren!- wskazał na mnie oskarżycielsko paluchem.
 Nisa wypuściła powietrze z ust, wzrokiem szukając siły gdzieś w chmurach.- Więc to, przez ciebie tak tu śmierdzi mokrym kundlem, myślałam, że kanalizacja poszła.
- T-ty!- Lyth warknął, tracąc cały swój „style”, wspiął się na długi skok i po chwili przed nami wylądował czarny basior. Rozwścieczony szarżując wprost na nas. Nisa w mgnieniu oka powróciła do wilczej postaci, wybiegając naprzeciw czarnemu i krzyżując kły i pazury z nim.
 Patrzyłem oniemiały na to szaleńcze tango czarnej plamy z białą, a echem odbijały się nieprzyjemne wizgi i warknięcia wilków.
 Miałem już wołać po jakiś popcorn i gratulować sobie najlepszego miejsca, gdy nagle coś z impetem powaliło mnie na trawę, a w ramieniu poczułem okropny ból. Na widok rudego pysku zatrzaśniętego się w moje mięśnie, aż się oplułem. Chwyciłem wilka za futro za uszami próbując go oderwać ode mnie, a gdy to nie poskutkowało po prostu waliłem nogą na oślep.
 Rudy odskoczył po chwili wydając cichy pisk, gdy najprawdopodobniej trafiłem w czuły punkt.
- Ha! A to za rozerwanie bluzy!- krzyknąłem zwycięsko, czego już za chwilę pożałowałem. Wilk napiął mięsnie i skoczył na mnie, zatapiając swoje pazury w moich plecach. Wydałem z siebie żałośny krzyk mordowanego i z powrotem pocałowałem glebę. Jakaś tona wbijała mnie w ściółkę i powoli rozrywała skórę. Pięknie! Właśnie tak zginiesz! A było chodzić na siłkę, było nie zwiewać z zajęć z w-fu? Było! A teraz koniec, nawet Latający Makaron cię nie uratuje.  
 Zamknąłem oczy, godząc się z losem i czekałem. Wpierw tonowe uczucie wtapiania się w glebę zniknęło, jednak wyczekiwany niebyt nie nadszedł. Piekący ból we wszystkich częściach ciała utrzymywał mnie w twierdzeniu, że nadal egzystuje, jak egzystowałem. Zniecierpliwiony otworzyłem oczy i wszystko mi opadło. Nisa szarpała się nie tylko z czarnym, ale także z burym.
 Właśnie wtedy coś ryknęło do moich trzewi, że jestem ciota, a nie wampir. To ty powinieneś ratować niewiasty( a później zabrać do swojego zamku i wypić posokę, ale o tym się zapomni i wymarzę), a nie one ciebie!
 Zdrowy rozsądek wziął urlop do odwołania, drżąc się ile sił w imaginowanych płucach; "- Na pohybel skurwysynom!” Chwiejnym krokiem podniosłem się z ziemi i pędem wbiegłem w środek walki. I nawet nie zauważyłem, kiedy trzymałem na rękach białego wilka.
- Spieprzamy!- krzyknąłem ochoczo dając nura w krzaki.


 ~ Wasz skruszony Lucjusz




 Oh my penne! 
 Od ostatniego wpisu minął dość długi okres czasu, co teoretycznie powinnam wynagrodzić wam w postaci super wpisu, a daje wam to okropieństwo. Nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia, zawiodłam! Wybaczcie i tu obiecuje, że kolejny wpis będzie lepszy( bo będzie Nisy :D ). 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz